Weronika.net

Przyjaciele św. Weroniki Giuliani. Miłość pozwoliła się odnaleźć.

Artykuły o św. Weronice GiulianiDuchowość św Weroniki GiulianiFormacja duchowa

Święta Weronika Giuliani i jej duchowa pomoc od św. Klary z Asyżu

Od dzieciństwa Urszula Giuliani miała kontakt z klaryskami, których klasztor znajdował się w jej rodzinnym Mercatello. Do tej wspólnoty dołączyły trzy jej starsze siostry oraz kuzynka. Przez całe życie utrzymywała z nimi korespondencję.

 

Powołanie

Gdy jednak zbliżał się moment decyzji co do własnego powołania, pomimo sprzeciwu ojca, pragnęła wstąpić do klasztoru klarysek kapucynek w Città di Castello, gdyż miał on renomę najbardziej surowego w okolicy. Ponadto znajdował się dalej od domu rodzinnego, a jej pragnieniem było oderwanie się od ziemskich przywiązań i ludzkich relacji.

Główną motywacją wyboru tego klasztoru była więc dla niej surowość życia klarysek kapucynek.

Gdy po długich pertraktacjach z ojcem Urszula otrzymała od niego zgodę na wstąpienie do klasztoru, miała do wyboru dwie wspólnoty, której były gotowe ją przyjąć: klasztor klarysek w Mercatello, gdzie były już jej trzy rodzone siostry oraz klasztor Świętej Klary w Sant’Angelo in Vado, gdzie jedną z sióstr była jej ciotka. Słysząc o tym dziewczyna była bardzo szczęśliwa i powiedziała, że jest jej obojętnie, byleby mogła zostać mniszką, czego od lat pragnęła. Na drugi dzień jednak

Rano, cała szczęśliwa poszłam do spowiednika i opowiedziałam mu wszystko, i powiedziałam: „Jestem naprawdę zadowolona, ale byłoby lepiej, gdybym mogła wstąpić do klasztoru bardziej surowego”. Wydaje mi się, że odpowiedział mi: „Niech cię zadowoli to, co jest. Surowsze klasztory nie są dla ciebie!” (D 5, 710-711).

Gdy spowiednik wyszedł z konfesjonału spotkał prałata Jana Anibala Stefaniego, który powiedział mu, iż otrzymał wiadomość, że klaryski kapucynki z Città di Castello chętnie przyjmą kandydatkę i pomyślał o najmłodszej z sióstr Giuliani. Przez pewien czas dziewczyna nie wiedziała o niczym, a wspomniani księża rozmawiali z nią i sprawdzali jej wytrwałość. Gdy w końcu oznajmili jej możliwość wstąpienia do kapucynek, miała porozmawiać o tym z wujem, który był jej opiekunem.

Gdy usłyszał, że powiedziałam, iż chcę wstąpić do klasztoru kapucynek, bardzo na mnie nakrzyczał i powiedział: „Przenigdy! Jestem pewien, że cię tam nie przyjmą. To nie dla ciebie” (D 5, 711).

Trwały rozmowy ze spowiednikiem i innymi osobami. W końcu nadarzyła się okazja, aby odwiedzić klasztor, gdy Urszula udała się na pielgrzymkę do oddalonego o trzy kilometry od Città di Castello sanktuarium maryjnego.

17 lipca 1677 roku Urszula po raz pierwszy spotkała się z siostrami w rozmównicy. Rozmowa przebiegła dla niej pomyślnie, mniszki przyjęły ją bardzo dobrze.

Wszystkie zgodnie mówiły mi o tym, co surowe i szorstkie w Zakonie. Mnie jednak nic nie niepokoiło. Im więcej tak mówiły, tym mniej się bałam. Pamiętam jedynie, że powiedziałam przełożonej: „nie wiem, co będzie; coraz bardziej pragnę przyjść tu do was. To, o czym mi opowiadają nie gasi mojego ducha , co więcej dodaje mi odwagi. Wydaje mi się, że z łaską Bożą będę mogła znieść wszystko” (D 5, 711-712).

Urszula musiała jeszcze trochę poczekać, otrzymać zgodę od miejscowego biskupa, co nie było łatwe, ponieważ miała dopiero siedemnaście lat, a poza tym była spoza Città di Castello. Po pokonaniu wszystkich trudności zewnętrznych i wewnętrznych Urszula została przyjęta do upragnionej wspólnoty klarysek kapucynek 28 października tego samego roku.

 

Święci Franciszek i Klara

Święta Weronika od dzieciństwa miała świętych przyjaciół, jej ulubioną świętą z najmłodszych lat była święta Róża z Limy, którą chętnie naśladowała. Poznawała świętych dzięki codziennej, rodzinnej lekturze ich żywotów.

Nasi Święci Franciszek i Klara znajdowali się w gronie najbliższych duchowych przyjaciół i obrońców Weroniki, których czciła i do których często kierowała swoje prośby o wstawiennictwo. Wśród grona ulubionych świętych Weroniki, najczęściej wymieniani są na pierwszym miejscu. Często pojawiali się w jej wizjach. Na przykład podczas odnowienia mistycznych zaślubin w 1697 roku:

Natychmiast Pan wyjawił mi, że chciał odnowić zaślubiny. Wydawało mi się, że widziałam bardzo wielu świętych mężczyzn i kobiet. Wydawało mi się, że rozpoznałam niektórych z nich: Ojca Świętego Franciszka, Świętego Pawła, Świętego Augustyna, Świętego Filipa Nereusza, Świętego Bonawenturę, Świętego Antoniego z Padwy, Świętego Bernardyna ze Sieny, ze świętych kobiet pamiętam: Świętą Klarę, Świętą Teresę, Świętą Katarzynę, Świętą Różę z Limy i jeszcze inne, których już tak dokładnie nie rozpoznałam (D 1, 147).

Dni uroczystości Świętej Klary (12 sierpnia) i Świętego Franciszka (4 października) należały do szczególnych dni w roku, pełnych mistycznych przeżyć i wyjątkowych łask. Zwykle zaczynały się one już w dniach nowenny przed wspomnianymi uroczystościami.

12 sierpnia 1705 roku odnowiła oraz pogłębiła zrozumienie swoich obłóczyn, które miały miejsce 28 października 1677 roku, jak również ślubów zakonnych, które złożyła 1 listopada 1678 roku. W tych ważnych chwilach obecna była oraz aktywnie uczestniczyła Maryja. To Ona wraz ze świętą Klarą przyodziały siostrę Giuliani w habit, natomiast profesję Weronika odnowiła na ręce Jezusa oraz Matki Najświętszej.

Wydawało mi się, że Najświętsza Dziewica i święta Matka Klara trzymały w rękach habit podobny do naszego, który nosimy, ale, jak tylko go zobaczyłam, w jednym momencie stał się śnieżnobiały, a ja zobaczyłam, że jestem jakby podłą szmatą. Nie potrafię nawet opowiedzieć, jaka byłam. Wtedy dzięki łasce oświecenia zrozumiałam, że byłam taka, ponieważ nigdy nie stałam się prawdziwą córką świętej Klary i tylko nosiłam habit i nic więcej. Zrozumiałam, że byłam zakonnicą jedynie z habitu i z nazwy. O, Boże! Jak wielkie było moje zmieszanie, ale nagle błogosławiona Dziewica kazała mi dać habit i mnie pobłogosławiła (D 3, 296-297).

W okresie gdy Weronika trwała w poście o chlebie i wodzie często zastępowała siostry w czytaniu podczas posiłków. Tak zdarzyło się również w uroczystość Świętej Klary 1696 roku, czytała wtedy skrócony życiorys świętej:

Gdy poszłam czytać przy posiłku w zastępstwie za jedną z sióstr, podczas czytania poczułam gorącą miłość naszej Świętej Matki Klary, i mówiąc „miłość”, powtarzałam to słowo wiele razy, chociaż w książce pojawiło się tylko raz. Dodawałam też do tego uwielbienia, chociaż w książce ich nie było. Zaczynałam tak mówić i nie zdawałam sobie z tego sprawy! Podobnie, gdy mówiłam „Oblubienica Jezusa” i wypowiadałam wielkie pragnienie, które miała wspomniana święta, aby zjednoczyć się ze swoim oblubieńcem Jezusem, to słowo „oblubieniec” wypowiadałam wielokrotnie, chociaż w książce tego nie było. Odczuwałam tak wielkie zadowolenie i szczęście, że mogłabym nigdy nie kończyć tego czytania (D 1, 628).

W dzienniku znajdziemy wiele opisów wizji, które miały miejsce w uroczystość Świętego Franciszka i Świętej Klary. Przytoczę jeszcze jedną, tym razem z uroczystości Świętego Franciszka w 1694 roku.

Czwartego października, w święto mojego Serafickiego Ojca rano, gdy przyjęłam Komunię świętą, miałam następującą wizję. Wydawało mi się, że widziałam wspomnianego świętego siedzącego na tronie, z wieloma innymi świętymi tego zakonu, wszyscy byli obleczeni najjaśniejszym światłem (…) przedstawiali mi się jakby wiele słońc. Wśród tego mnóstwa pojawiło się słońce wszystkich słońc, Jezus (D 1, 368).

Z oczywistych względów ważnym dniem w roku było dla Weroniki również święto Stygmatów Świętego Franciszka. W 1697 roku napisała w dzienniku między innymi:

Po Matutinum, podczas wspólnej modlitwy, przeżyłam ekstazę, w której Pan pozwolił mi zrozumieć, że niedługo chciał odnowić moje rany i że również chciał udzielić mi łaski, której jeszcze nigdy dotąd nie miałam, ale nie wiedziałam, o co chodziło (D 2, 250-251).

Święta Weronika modliła się również słowami Świętego Franciszka, szczególnie w chwilach pokus i walk duchowych. Zacytowała jedną z Jego znanych modlitw 26 grudnia 1697 roku:

Tego poranka, podczas Komunii świętej, przeżyłam krótką ekstazę, w której wydawało mi się, że Dzieciątko Jezus powiedziało mi, abym zawsze miała w pamięci te słowa: „Daj mi poznać siebie, daj mi poznać Ciebie. Mój Jezu, kim jesteś Ty, a kim ja”. To będzie kierunkiem i pouczeniem na ukryte życie, które On chce ze mną wieść (D 2, 330).

Trudno tu przytaczać niezliczone fragmenty Dziennika, w których Święta Weronika odwołuje się do Świętych Franciszka i Klary. Z Franciszkiem łączy ją szczególna więź wynikająca z daru stygmatów. Święta Klara była jej bliska ze względu na oblubieńczą miłość z Chrystusem. Wiele razy stygmatyczka była powierzana przez Maryję Klarze jako córka i uczennica. W wizjach otrzymuje od Klary wyrazy czułości i bliskości, takie jak objęcia czy pocałunki. Święta Klara uczestniczyła również w odnawianiu przez Weronikę obłóczyn czy profesji.

Weronice bardzo zależało, aby jej wspólnota odnawiała się i wracała do gorliwości charakterystycznej dla Ubogich Sióstr z San Damiano. Dla niej Święci Franciszek i Klara byli modelami zupełnego ogołocenia się i całkowitego oddania się Bogu.

 

Siostra

Weronika była pełną miłości siostrą prawdziwie ubogą. Świadczą o tym zeznania błogosławionej Florydy. Przeżyła ona ze stygmatyczką wiele lat w klasztorze, Weronika była najpierw jej mistrzynią, a następnie opatką. W tej części oddam więc głos przede wszystkim głos Błogosławionej Florydzie.

Weronika miała cztery starsze siostry, do których była bardzo przywiązana. Tę siostrzaną miłość realizowała następnie we wspólnocie, ale nie tylko. Była siostrą wszystkich, którzy potrzebowali jej modlitwy, żyjących i zmarłych. Wielu z tych osób nawet nie znała osobiście, ale z hojnością modliła się za nie i przyjmowała w ich intencji cierpienia.

Święta Weronika, mając podobną wrażliwość do Świętej Klary, szczególną troską otaczała siostry chore.

Czcigodna pełna miłości wobec sióstr chorych i konających przez cały czas, a zwłaszcza, gdy była opatką, towarzyszyła im niezmordowanie, służyła im, i polecała służyć innym siostrom dniami i nocami, zapewniając im wszystkie możliwe lekarstwa. Szczególnie zabiegała, aby miały pomoc spowiednika, aby otrzymywały na czas sakramenty święte, podejmowała modlitwy, wielkie pokuty w ich intencji. Doradzała dobre uczucia, aby prowadzić je do szczęśliwego przejścia do wieczności. Z jej towarzyszenia chore i umierające czerpały wielkie pocieszenie, i widać było, że nie bały się śmierci (Summ., 278).

Weronice bardzo zależało, aby zachować miłość i pokój pomiędzy siostrami we wspólnocie.

Czcigodna służebnica Boża była zawsze uważna, aby zachować doskonały pokój i zgodę z wszystkimi siostrami i przybiegała z powodu jakiejkolwiek małej waśni, jeśli wiedziała, że się zdarzyła i z całą miłością zapobiegała jakiemukolwiek najmniejszemu rozdźwiękowi. Utrzymywała pokój i zgodę w klasztorze, tak, że z łaski Pana waśni i rozłamów w ważnych sprawach nigdy nie było, ani nie ma (Summ., 279).

Weronika była bardzo pokorną i posłuszną siostrą. Z pokojem i w całkowitym oddaniu przyjmowała wszelkie fałszywe oskarżenia, pokuty i próby, jakie na nią nakładano, uważając ją za symulantkę.

Pan Bóg, aby wypróbować jej cnotę, czy faktycznie była kobietą mężną i stałą, pozwolił, aby cierpiała wielkie umartwienia i pogardy. Jeszcze w dawniejszych czasach źle o niej myślano i dlatego ze strony świętej pamięci biskupa Eustachiego i jej kierowników duchowych były jej zadawane wielkie umartwienia, okazywano jej znaczne pogardy, karconą ją za zmyślanie i hipokryzję, aż zdjęto ją z urzędu mistrzyni nowicjuszek, i wsadzono do więzienia, jak to powiedziałam w innym miejscu. A ona wszystko znosiła z cierpliwością i najwyższą wesołością, jak sama to widziałam i zauważyłam i wiem, że przez inne siostry, które tu żyły w tamtych czasach. I jestem o tym upewniona jeszcze przez jej kierowników duchowych i wszyscy byli z tego powodu zdumieni i zbudowani (Summ., 359).

Stygmatyczka zjednywała sobie życzliwość sióstr, kapłanów i innych osób spoza wspólnoty, poprzez swoja łagodność i miłość.

Czcigodna siostra Weronika była zawsze bardzo łagodna, nie wpadała w gniew, ani nie niepokoiła się z powodu jakichś niepowodzeń, nieszczęść czy udręk. Była bardzo serdeczna wobec wszystkich traktując i rozmawiając z siostrami i posługującymi w klasztorze z najwyższą przystępnością. Przez to zasługiwała na coraz większą miłość i szacunek wszystkich tych osób, również tych, które wcześniej okazywały, że są jej nieprzyjaciółmi. Czcigodna siostra Weronika była zawsze serdeczna i przystępna wobec nas nowicjuszek, gdy miała trzydzieści lat, jako mistrzyni i taka się okazywała przez cały czas, gdy była opatką. Prowadziła siostry zawsze drogą przyjemności i przystępności również w czasie i w przypadku, gdy powinna je napomnieć. Czyniła to z wielkim pokojem, powodując w nas prawdziwe pragnienie postępowania zgodnie z jej napomnieniami (Summ., 378).

Heroiczna miłość stygmatyczki była zdolna objąć również jej nieprzyjaciół. Nigdy się nie gniewała z powodu jakiekolwiek formy doznanej krzywdy, nie chowała urazy, nie mściła się, ale była wdzięczna.

Bardzo znana jest dobroć i miłość tej służebnicy Bożej również wobec tych osób, od których doznała krzywdy i niepokoje i które ją obmawiały. Była wobec nich pokorna, cierpliwa i robiła wszystko, aby odpłacać dobrem za zło. Podejmowała modlitwy i pokuty za nie, z dbałością zaspokajała ich potrzeby duchowe jak i doczesne i nazywała je swoimi dobrodziejkami. Okazywała wielką radość i zadowolenie, będąc pogardzana i źle osądzana przez osoby ze świata. Dlatego te same osoby, które jej się sprzeciwiały, i nią pogardzały, przekonane o jej dobroci, miały następnie o niej dobre zdanie, szanując ją i ceniąc, tak jak czyniły wszystkie mniszki (Summ., 229- 280).

Wielokrotnie prosiła siostry o przebaczenie, chociaż nie było w niej żadnej winy.

Ponadto wiem dobrze, bo słyszałam i widziałam, że bardzo często publicznie w chórze i refektarzu, a najbardziej na kapitułach, a szczególnie z okazji uroczystości w ciągu roku klękała raz przed jedną, innym razem przed drugą, aby prosić o przebaczenie i modlić się, aby otrzymała od Pana prawdziwe przebaczenie za swoje grzechy i zmianę życia (Summ., 427).

Nie robiła tez różnicy w traktowaniu sióstr, niezależnie czy były siostrami chórowymi, czy konwerskami, również w tym przypadku upodabniając się do Świętej Klary, myjącej stopy siostrom posługującym na zewnątrz, które wracały do San Damiano.

Ćwiczyła się służebnica Boża w wielkiej miłości wobec konwersek posługujących wewnątrz i na zewnątrz klasztoru. Dopytywała o nie, wzywała je do kraty, przy której przyjmowało się Komunię świętą, napominała, zachęcała, aby żyły w skupieniu, starała się także zaradzić ich potrzebom i troszczyła się o nie w chorobie, aby nie zabrakło im pomocy ani doczesnej ani duchowej (Summ., 279).

Nie wykorzystywała swej władzy do rządzenia, ale zawsze z wielką pokorą zwracała się do sióstr.

Podczas jedenastu lat, w których była przełożoną i opatką nie posługiwała się terminami swej władzy wydając despotycznie polecenia siostrom ani konwerskom zarówno wewnątrz jak i na zewnątrz: rozmawiała zawsze z miłością i życzliwością, a gdy miała coś polecić, posługiwała się zwykle takim sformułowaniem: „okażcie mi siostro miłosierdzie, czyniąc to czy tamto”, lub: „gdyby to dotyczyło mnie – mówiła – zrobiłabym w ten sposób”. Ja sama słyszałam, jak mówiła w ten sposób ku mojemu zbudowaniu (Summ., 428-429).

Jej siostrzana miłość obejmowała wiele innych osób spoza klasztoru.

Czcigodna siostra Weronika obejmowała swoją miłością tak doskonałą również bliźnich spoza klasztoru, nie tylko z tego miasta i diecezji, ale również państw pobliskich i odległych. Przychodziła z pomocą wszystkim ich potrzebom duchowym i doczesnym, w ich utrapieniach i chorobach wielkimi modlitwami i pokutami. Nieustanne i niekończące się były listy i prośby osób wszelkiej rangi, które powierzały się jej wstawiennictwu. Wiem o tym dobrze, bo gdy miała zabronione pisanie listów, mi przypadło odpisywanie i przyjmowanie listów również z podziękowaniami za otrzymane łaski (Summ., 279).

Ważnym wymiarem siostrzanej miłości Świętej Weroniki jest jej troska o to, co najważniejsze: aby zarówno siostry, jak i wszyscy inni unikali grzechu i oddawali się Bogu.

Odnośnie miłości bliźniego tej czcigodnej muszę zaświadczyć, że posiadała tę cnotę w stopniu wybitnym i heroicznym. Miała zawsze wielką gorliwość wobec dusz i nawrócenia grzeszników. Chciała uczynić z nich wszystkich świętych (Summ., 277).

Była gotowa przyjmować na siebie najboleśniejsze cierpienia, byle tylko dusze mogły żyć pojednane z Bogiem.

Była zagorzałą przeciwniczką grzechu śmiertelnego. Starała się, aby podnosić dusze z grzesznego stanu, nieustannie podejmowała modlitwy i pokuty w intencji ich nawrócenia zarówno za te, które były jej polecane przez spowiedników i siostry, jak i za inne, o których wiedziała, że znajdowały się w opłakanym stanie. Często przez kierowników przekazywała im zbawienne napomnienia, innymi razy zawiadamiała je, że Pan chciał im wyświadczyć łaski, o które proszą, ale ich nie otrzymywały, gdyż przeszkodą były ich grzechy (Summ., 278).

Jej troska o zbawienie dusz odnosiła się również do sióstr własnej wspólnoty, co bywa zwykle najtrudniejsze.

Służebnica Boża przez wielką swą miłość angażowała się, aby przeszkodzić jakiemukolwiek grzechowi, nawet lekkiemu, gdy przewidywała, że mogło się to zdarzyć wśród nas, innych sióstr w tym celu napominała nas skutecznie i dawała nam piękne przestrogi pełne miłości. Dzięki temu zwykle otrzymywały korzyść nasze dusze (Summ., 278).

Miłość pozwalała jej nie oceniać innych, ale raczej usprawiedliwiać wszystkie słabości bliźnich.

Litowała się bardzo okazując swą wielką miłość nad niedoskonałościami bliźniego i usprawiedliwiała ich przypisując im albo prostotę, albo brak światła, wszystko interpretowała jako dobre, mówiąc, że ten, który wykroczył mógł mieć dobrą intencję i nie zorientować się, że czyni zło. Nie mogła znieść, gdy mówiło się o kimś źle i mówiła, aby zostawić Bogu sąd nad czynami bliźniego (Summ., 279).

Pomimo, że cieszyła się nadzwyczajnymi łaskami i oświeceniami, pochodzącymi od Boga, nie unosiła się pychą, ale potrafiła słuchać innych.

Na skutek swojego uniżenia i heroicznej pokory, chętnie poddawała się ocenie innych, ich poradom i przyjmowała je nie tylko od swoich kierowników i spowiedników, ale również od swoich sióstr i poddanych sobie, i niższych od siebie (Summ., 429).

Ważnym wymiarem jej siostrzanej miłości jest umiłowanie milczenia i ważenie wypowiadanych słów.

Ponadto zauważyłam bardzo dobrze każdego dnia jak kochała wielce milczenie, będąc bardzo przezorna i zatroskana w mówieniu. Unikała rozmów próżnych i nieużytecznych. I to, co trzeba podziwiać, że nie wypowiadała nieprzemyślanego słowa i które nie miałoby swojej wagi i nie byłoby ku zbudowaniu. Nigdy nie widziano ani nie wiedziano, aby była uniesiona czy poruszona gniewem, z wyjątkiem tego, co pociągało za sobą napomnienie braterskie dotyczące dokładnej obserwancji naszego instytutu, na co bardzo i zawsze naciskała. Jest to znane w całym klasztorze, zwłaszcza mnie samej, gdyż przez 24 lata widziałam ją i podziwiałam każdego dnia, nie było nigdy przypadku, choćby przez jeden dzień, żebym jej nie widziała (Summ., 417).

Znana jest miłość Weroniki wobec dusz cierpiących w czyśćcu.

Wyznaję i zaświadczam, że czcigodna siostra Weronika była niezmordowana w swojej wielkiej miłości wobec dusz w czyśćcu, za które podejmowała modlitwy, pokuty i posty ażeby były uwolnione z tych mąk, prosząc Pana, aby sama mogła cierpieć w tym życiu ich udręki za ich wyzwolenie i otrzymywała tę łaskę od Pana i od Najświętszej Maryi, że była umieszczana w tych ciężkich mękach i widziała  w wizjach, że szybko były uwalniane z czyśćca dusze, za które prosiła (Summ., 280).

Święta Weronika jako duchowa córka Świętych Franciszka i Klary była siostrą pełną miłości wobec sióstr swojej wspólnoty, ale również dla bardzo wielu osób spoza wspólnoty: zwłaszcza ubogich, grzeszników i dusz czyśćcowych. Z miłością modliła się i pokutowała za wszystkie polecane jej osoby.

Przeczytaj jeszcze:   Dziennik duchowy św. Weroniki Giuliani

 

Uboga

Podobnie jak Święta Klara, Weronika od dzieciństwa była wrażliwa na los ubogich. Oddawała jedzenie, a nawet własną odzież. Wspomina o tym sama w Dzienniku i poświadcza to również błogosławiona Floryda.

Od ubogich dzieci Urszula wymagała jednak modlitwy.

Ktokolwiek przychodził do domu, chłopiec czy dziewczynka, wszystkich łapałam za rękę i prowadziłam ich do Pana i Maryi, kazałam im się kłaniać i odmawiać Zdrowaś Maryjo. Temu, kto tak czynił, oddawałam część mojego śniadania, całowałam go i obejmowałam, trzymałam blisko siebie. Czasami zdarzał się ktoś tak uparty, że nie było możliwości skłonić go do ugięcia kolan ani do złożenia pokłonu Jezusowi i Maryi. Na takich bardzo krzyczałam, potem wyprowadzałam ich za drzwi domu i zamykałam te drzwi, by więcej nie wrócili (D 1, 3).

We wspomnieniach Weroniki nie brakuje również cudownych wydarzeń.

Wydaje mi się, że pamiętam, jak pewnego razu miałam nową parę butów, które były tak piękne, że nie chciałam, aby ktokolwiek ich dotykał. Wydaje mi się, że to były pierwsze buty, które nosiłam. Stojąc pewnego dnia w oknie, zobaczyłam na ulicy ubogiego, który żebrał. A ja nie miałam nic, co mogłabym mu dać. Zdjęłam jeden ze wspomnianych butów i dałam ubogiemu, który odszedł zadowolony. Gdy odszedł kawałek, zawrócił i powiedział mi: „O, moja dziewczynko, daj mi drugi but”. I ja natychmiast mu go dałam i wydawało mi się, że widziałam tego ubogiego tak pięknym, że nigdy wcześniej nie widziałam żyjącego stworzenia tak pięknego jak on. Po wielu latach, pewnego razu podczas modlitwy, wydawało mi się, że widzę Pana trzymającego w rękach parę bucików, całych złotych, i powiedział mi: „To są te buty, które mi dałaś, gdy byłaś mała. To Ja byłem tym ubogim”. I wszystko zniknęło. Co do tego wydarzenia, wydaje mi się, że pamiętam, iż kilka razy widziałam te buty w taki sposób. Taka mała, dawałam dla miłości Boga to, co miałam przy sobie, a skoro nie miałam nic, zdejmowałam rzeczy, które miałam na sobie. Laus Deo. (D 1, 6-7)

Wspomnienia te dobrze znała błogosławiona Floryda, dodając informację, że Weronika żywiła do ubogich szczególną miłość do końca swego życia.

Jestem dobrze poinformowana o miłości tej służebnicy Bożej, którą miała we wszystkich czasach wobec biednych, od dzieciństwa dawała im to, co miała i nie wahała się oddać na jałmużnę również swojego fartuszka i własnych bucików, o czym wcześniej zeznałam. Jako siostra zakonna nie mogąc więcej tak ich wspierać, starała się, aby od klasztoru otrzymywali wsparcie. Gdy następnie była opatką, rozdzielała jałmużnę bardziej niż mogła. Podczas swojej ostatniej choroby nie zapomniała o biednych i pamiętała o nich również w tym stanie, co sama zawsze podziwiałam (Summ., 279).

Floryda świadczy też o wyjątkowym ubóstwie samej Weroniki.

Wiem z całą pewnością i podziwiałam to codziennie naocznie, jak żyjąc w naszym zakonie była zawsze bardzo uboga, brakowało jej nawet wszystkich tych rzeczy zwykle używanych, na które pozwala nasza reguła, (…) nosiła zużytą odzież, połataną i zrobioną, jak mówiłam aż z dziewięćdziesięciu dziewięciu kawałków. Jej cela była ogołocona, nie miała tam nic poza łóżkiem, małym krzesełkiem, małym ołtarzykiem z papierowym obrazem Najświętszej Maryi, małą cynową lampą, naczynkiem z wodą święconą i wielkim drewnianym krzyżem, jak to sama widziałam przez wszystkie dni dwudziestu czterech lat życia z nią (Summ., 406-407).

Jej ubóstwo dotyczyło również otrzymywanych od krewnych darów.

Jestem dobrze poinformowana, że gdy zostały wysłane w darze małe krzyżyki i jeden srebrny medalik matce siostrze Weronice, uznała ona, że trzymanie ich byłoby przeciwne ślubowi ubóstwa, oddała je w ręce biskupa Cadebò świętej pamięci, prosząc go o rozporządzenie tym, według jego uznania, ponieważ uważała, że trzymanie srebrnej rzeczy byłoby przeciwne stanowi ubóstwa siostry kapucynki, i sama mi powiedziała, że wysłała to wspomnianemu biskupowi (Summ., 407).

Od Florydy możemy dowiedzieć się również, w jaki sposób, jako opatka, zarządzała pieniędzmi.

Jest również prawdą, że aby ściślej zachowywać święte ubóstwo, nasza czcigodna, mimo zwyczaju klasztoru, że przełożone trzymały u siebie jałmużny, które przychodziły w gotówce, aby posługiwać się nimi następnie zgodnie z potrzebami, ona nie chciała trzymać u siebie pieniędzy i prosiła gorliwie świętej pamięci biskupa Cadebò, aby zechciał je przyjąć i przechować. I dlatego za każdym razem wysyłała je, nie zostawiając sobie nawet części, ale prosiła przez miłosierdzie biskupa tyle, ile jej było potrzebne na rzecz klasztoru. I mówiła bardzo dobrze, że w taki sposób podwajała jałmużnę, którą miała od dobroczyńców, a potem otrzymując ją przez miłosierdzie od przełożonych. Tak zawsze praktykowała w jedenastu latach swojego szczęśliwego przełożeństwa (Summ., 407-408).

Z biegiem lat Weronika nie traciła gorliwości i miłości w zachowywaniu ubóstwa.

Wyznaję, że codziennie obserwowałam, jak czcigodna służebnica Boża była bardzo dokładna w zachowywaniu ślubu ubóstwa, i zachowywała go nie z obojętnością, ale z miłością i radością, a w konsekwencji w stopniu wzniosłym i heroicznym poprzez całkowite oderwanie od rzeczy ziemskich (Summ., 408).

Momentem najwyższego ubóstwa w naszym życiu jest odchodzenie. Weronika nawet te ostatnie chwile przeżyła w jedności z Panem, w miłości, pokoju i doskonałym posłuszeństwie.

Siostra Weronika zmarła w naszym klasztorze w trzeciej celi infirmerii, w piątek o siódmej, 9 lipca 1727 roku. Jej choroba, która trwała trzydzieści trzy tajemnicze dni, rozpoczęła od ataku apopleksji, który dotknął ją w naszym chórze, gdy miała przystąpić do Komunii. Faktycznie przyjęła Komunię, następnie cierpiała ogromne bóle i cierpienia w czasie tej choroby. Miała kamienie, ostre bóle brzucha, palące gorączki, a wszystko znosiła z najwyższą cierpliwością. Pierwszy atak apopleksji był lekki, i nie umożliwiał jej przyjmowania Komunii, jednak powtarzały się one wiele razy podczas tej choroby i uniemożliwiały jej ruch i częściowo orientację, dlatego została zabrana na krześle do wspomnianej celi w infirmerii. Zakończyła życie najlepszymi znakami jej wiecznego zbawienia i godne podziwu było jej wielkie przejście, około trzy ostatnie dni życia, straciwszy mowę i będąc w agonii, zanim oddała ostatnie tchnienie, zwróciła oczy na ojca Raniero spowiednika, jakby go prosiła o pozwolenie również na śmierć. Spowiednik zrozumiawszy znaczenie tego spojrzenia, powiedział jej: „już zrozumiałem, że prosisz mnie o pozwolenie na śmierć, jeśli taka jest wola Boża, pozwalam ci”. I natychmiast cała się rozpromieniła i wydała ostatnie tchnienie. Została zaopatrzona wszystkimi Najświętszymi Sakramentami Kościoła podczas tej swojej ostatniej choroby. Spowiadała się wiele razy, a nawet wiele razy w ciągu dnia. Otrzymała również wiele razy w tym czasie Komunię Świętą. Została również zaopatrzona dwa lub trzy razy Ostatnim Namaszczeniem. Był przy jej łóżku kilka razy biskup udzielając jej absolucji in articulo mortis. O te sakramenty prosiła ona sama z wielkim pragnieniem i przyjmowała je z wielką skruchą i pobożnością (Summ., 510).

 

Przeczytaj jeszcze:   Kim była św. Weronika Giuliani?

Miłość do Zakonu

Święta Weronika prowadziła kapituły, kierowana podpowiedziami samej Maryi. Często mówiła do sióstr pełna natchnienia, nadzwyczajnego światła. Jedno z pouczeń, które dała siostrom podczas kapituły 13 grudnia 1720 roku, zapisała wiernie błogosławiona Floryda.

Szanujcie czas. Działajmy we wszystkim jak najdoskonalej, ponieważ tego wymaga od nas Bóg i święty habit, który nosimy. Działajmy z miłością i z czystej miłości, z pokorą, siostry, z pokorą! We wszystkich naszych czynnościach. Zamierzajmy działać z najwyższą doskonałością, ponieważ tego chce Bóg, a my jesteśmy do tego zobowiązane. Aby tak działać, czyńcie w ten sposób: zatroszczcie się o parę okularów, a są nimi najczystsze oczy Boga; nimi patrzmy, jak mamy działać. Jeśli chcecie czynić dobrze, czyńcie dzieła Boga, to znaczy łączcie wszystkie wasze czyny z zasługami i czynami samego Boga. Pomyślcie dobrze o tych dwóch rodzajach wieczności: piekło i raj, to pozwoli wam żyć w przyszłości jako prawdziwe kapucynki, ponieważ poprzednio byłyście kapucynkami tylko z habitu, a habit nie gwarantuje raju. Chcę abyście działały jak kapucynki! Trzeba działać we wszystkim w sposób doskonały. Jeśli tak będziecie czyniły, och! Jak będziecie szczęśliwe w świętym raju! (D 5, 850-851).

Piękne jest jedno z duchowych spotkań Świętej Weroniki ze Święta Klarą, gdy ta ostatnia modli się za cały Zakon.

Prosiłam Świętą Klarę, aby chciała przyjąć jako swoje córki wszystkie siostry, zwłaszcza te, których nie potrafiłam prowadzić po prawdziwej ścieżce życia zakonnego. Ona błagała za mnie Najwyższego i prosiła Go, aby pobłogosławił cały Zakon, abyśmy wszystkie były jednym sercem i jedna duszą w Bogu (D 3, 819).

Święta Weronika kochała swoje powołanie, swój Zakon i swoją wspólnotę. W swoim życiu swobodnie czerpała z innych duchowości i tradycji Kościoła, głównie za sprawą spowiedników i kierowników duchowych. Choć siostry miały kontakt z braćmi kapucynami, to w tamtym czasie nie byli ich spowiednikami. W Dzienniku można znaleźć wiele przykładów czerpania z duchowości jezuickiej czy karmelitańskiej. To w żaden sposób nie pomniejszało jej autentyczności i gorliwości w byciu prawdziwą, pełną miłości Siostrą Ubogą Świętej Klary.

 

Judyta Katarzyna Woźniak OSCCap
źródło: https://kapucynki.pl/sw-weronika-giuliani/

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Weronika.net